Ta strona korzysta z plików cookie. Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Artykuł: Walcz o siebie, nie ze soba
Autor:
Koordynator Programu
Data:
2017-03-29 14:22:55

Nadeszła wiosna  najpiękniejsza pora roku, która budzi i wyzwala energię do działania. Wraz z ciepłymi promykami słońca pojawia się optymizm i wiara, że wszystko się uda. Na wiosnę budzi się niedzwiedź, także ten w nas - symbolizujący siłę i waleczność. Wiele osób czując moc, którą niesie za sobą wiosna - planuje pozbyć się grubego płaszcza utkanego przez  ponurą jesień i zimną zimę. Widząc, w tym odzieniu swoje kompleksy próbuje zedrzeć go siłą. Płaszcz jednak trzyma się dobrze, dlatego ciągnąc go na siłę można uszkodzić znacznie wiecej, niż misterną robotę natury. Wraz z płaszczem można uszkodzić swoje ciało ale także kruchą, bo dopiero odbudowującą się, po mrocznych miesiącach - siłę psychiczną.

Sposobów na pozbycie się niechcianego okrycia jest wiele, są wśród nich misterne narzedzia tortur, które każdego dnia zabijają w człowieku wiosnę, która na dobre jeszcze się w nim nie rozgościła.

Współczesny człowiek żyjąc na bakier z naturą pragnie być silny i waleczny przez okrągły rok. Przez okragły rok pracuje, więc tak jak gdyby "za oknem" nie zachodziły żadne zmiany. Lekceważy zatem jesienną smutę i wiosenne przesilenie. Za nic ma naturalny spadek formy na zimę. Trzymać fason trzeba bez przerwy - powtarzając sobie te słowa, rzuca sobie coraz to nowe wyzwanie.

Wiosenne wyzwanie - to pozbyć się natrętnej nadwagi. Każdy sposób dozwolony, byleby już nie drażniła oka własnego i innych gotowych do walki o szczupłe ciało. Do walki przeciwko złym nawykom, które rozsiadły się przy stole i ani drgną - bo im dobrze.

Wydaje się, że najprościej jest kopnąć nawyk w jego gruby tyłek i powiedzieć, żeby więcej nie wracał. Następnie pójść na fitness i wypocić swój gniew z nadzieją, że po powrocie, w domu nie pozostanie po nawyku nawet zapach.

Rozczarowanie jednak przychodzi już po przestąpieniu progu, kiedy zmęczone  ciało, domaga się rekompensaty za włożony wysiłek. Nawyk już wyciąga rączkę z łakomym kąskiem, i z miłym uśmiechem rzuca:

- Zjedz, przecież zasłużyłaś.

I choć sam akt jedzenia jest jedynie fizjologiczną czynnością, ofiara nawyku nadaje mu znacznie szersze znaczenie. To, co zachwilę nastąpi będzie dowodem na jej słabość, nieumiejętność wytrwania w wyzwaniu i tym podobne

Im więcej złych słów wówczas padnie, tym więcej uleci rodzącej się w wiosennych bólach - siły. Siły potrzebnej do walki - owszem, ale czy na pewno chodzi o taką walkę.

Z kim naprawdę walczymy, walcząc z tzw. złymi nawykami ? Przecież nie z odrębnymi od nas istotami, które chcą  zrobić na złość. Toczymy walkę sami ze sobą.

W walce, ktoś musi przegrać - bo taka jest natura walki. Kto przegrywa w walce o wyrugowanie złych nawyków ?  Przegrywa jakaś cząstka człowieka, która zawstydzona, zaszczuta i obolała przycupnie w kąciku, by nie drażnić tej części, która wygrała. Bez tej cząstki nie będzie on już jednak kompletnym sobą. Będzie ładny - bo chudszy, ale nie będzie sobą bez tej części, której nie chce znac. Ponieważ jednak nie da się zmieść z powierzchni ziemi, niechcianej części siebie - zaszywa się ona bardzo głęboko i czeka aż właściciel pozbawi sie resztek sił na walkę i poddawszy się przywróci ją do łask

Skoro nawyk to my, a my to nawyk może nie warto z nim walczyć?

Jak to, czyli lepiej pozwolić aby siał spustoszenie - podniosą sie oburzone głosy.

Hmm, a może po prostu spróbować go zrozumieć. Zrozumieć, jakie korzyści przynosi, dlaczego z nim tak dobrze. A dobrze jest z pewnością, bo w innym przypadku nie byłby z nami, tak długo. Motywacja do jego stosowania wpisana jest w podświadomość, dlatego bezwiednie uruchamiamy go, jak tylko jest potrzeba.

Aby jednak nawyk ( a tym samym siebie) zrozumieć, warto najpierw go zaakceptować, popatrzeć matczynym okiem, pełnym miłości, bezkrytycznym...

No nie, pokochać nawyk - tego, to już za dużo !!!  Wyrwie się niecierpliwy wojownik, który stawiając sobie wyzwanie myśli o tym, aby jak najszybciej pokonać wroga.

Jeśli tego nie zrobisz wojowniku, już zawsze będziesz skazany na walkę z samym sobą - bez szansy na trwałą wygraną. Z prostego powodu, kiedy wygrasz, zawsze jednocześnie przegrasz. Bo walczysz sam ze sobą.

Dlatego walcz o siebie, nie ze sobą!!!

Walczyć o siebie, to akceptować się i rozumieć swoje potrzeby. A następnie próbować szukać innych, mniej destrukcyjnych form ich zaspokajania, niż obecne nawyki. Nie na siłę, nie pod okiem bezdusznego sekundanta ale w zgodzie ze sobą, po woli, z miłością. Tak jak matka, która kochającymi oczami, patrzy jak jej dziecko po raz kolejny przewraca się, by nauczyć się chodzić. Walczyć o siebie, to być wyrozumiałym i cierpliwym w dochodzeniu do właściwej drogi i powoli stawiać kroki, kiedy już się na niej, tej właściwej znajdziesz.

Na taką walkę zawsze znajdą się siły, ponieważ nie robisz nic przeciwko sobie. A efekty tych starań przyczynią się do powiększenia zasobów, niezbędnych do realizacji, także innych celów.

Wiosna będzie sprzyjać, bo wiosna to czas budzącej się miłości - także do samego siebie.

A więc, wojowniku nie zdzieraj na siłę płaszcza, który Cię otula - bo jeszcze mogą przyjść przymrozki. Kiedy zacznie się robić ciepło, także na twoim sercu, zdejmiesz go bez trudu.

Jeśli walka o siebie - to dla Ciebie wciąż tylko puste słowa - czytaj więcej. Już wkrótce.